Zespół Szkół Zawodowych Centrum Kształcenia Ustawicznego w Ornecie

Wojciech Bohdanowicz - emerytowany nauczyciel

W miesiącu marcu Zasadnicza Szkoła Zawodowa w Ornecie oficjalnie obchodziła rocznicę trzydziestolecia. Ta rocznica skłoniła mnie do napisania kilku (a może trochę więcej) zdań o moim związku z tą szkołą.

Nigdy nie myślałem w czasach wczesnej młodości o zawodzie nauczyciele jako o zawodzie, który mógłbym wykonywać. Nauczyciele i wychowawcy, którzy mieli udział w mojej edukacji, musieli nieraz wznosić się na szczyty swojej wiedzy pedagogicznej, aby znaleźć we mnie chociaż iskierkę zrozumienia dla ich ciężkiej i pełnej poświęcenia pracy. Efekty tych wysiłków były raczej mizerne. Jednakże ukończyłem, szczególnie dzięki wysiłkom moich pedagogów szkołę średnią o kierunku elektroenergetycznym. Pracowałem w tym zawodzie przez kilka ładnych lat. W roku 1971 powstaje w szkole zawodowej pół klasy uczniów, którzy mają kształcić się w zawodzie elektromechanika. Dyrektor szkoły p. Tadeusz Kata z powodu braku wykwalifikowanej kadry zaproponował mi prowadzenie przedmiotu – podstawy elektrotechniki w tej klasie – poza moją pracą zawodową (pracowałem wówczas w orneckiej firmie pod nazwą skrótową MZBM) w ilości kilku godzin tygodniowo. Miało tak być do czasu znalezienia odpowiedniego nauczyciela. W odpowiednim przygotowaniu lekcji pomagali mi wielce doświadczeni nauczyciele: nieżyjący już p. Urszula Żylis, p. Eugenia Karpiesiuk, oraz służący swoją pomocą dyrektor szkoły. Co wynosili moi ówcześni uczniowie z tych pierwszych lekcji, mogliby o tym opowiedzieć oni sami. PO około półrocznej mojej pracy musiał odejść pełnozatrudniony nauczyciel. P. Kata zaproponował mi pracę na pełnym etacie, a ponieważ zbiegło się to w czasie z moją rezygnacją z pracy w MZBM, propozycję przyjąłem . Od dnia 1-marca 1972 r. stałem się przypadkowo pełnozatrudnionym nauczycielem.

Wówczas pracowało się w szkole w ilości ok. 40-godzin tygodniowo. Największe obawy miałem przed pójściem na lekcje do klasy, w której miałem nauczać swoich kolegów z boiska, gdyż byłem jeszcze czynnym zawodnikiem orneckiej drużyny piłkarskiej. W tej klasie piłkarzami byli: Marek Baran, Zbyszek Bałtrukowicz i nieżyjący od wielu lat Grzesiek Kubicki, ale wbrew moim obawom, to oni mi pomagali w utrzymaniu odpowiedniej dyscypliny w klasie. Chociaż muszę przyznać (pan dyrektor Kata pewnie mi wybaczy), że zamiast np. klasówki, dominującym tematem niektórych lekcji były przegląd wydarzeń piłkarskich.

Ponieważ były to pierwsze lata funkcjonowania szkoły większość pomocy naukowych do przedmiotów zawodowych wykonywaliśmy wspólnie z uczniami. Szczególnie utkwili mi w pamięci Stasiu Brzeziński i Edek Kamiński, którzy przebywali w szkole do późnego wieczora. W międzyczasie zdobyłem potrzebne kwalifikacje pedagogiczne i za namową p. dyrektora Katy podjąłem studia na Politechnice Warszawskiej stając się kwalifikowanym nauczycielem. Tak więc zostając z przypadku nauczycielem związałem się z „zawodówką” na dobre i złe, aż do czasu przejścia na emeryturę. Zawsze mile będę wspominał wspaniała atmosferę panującą w gronie nauczycielskim nie tylko w czasie zajęć szkolnych ale i w czasie wolnym, wspólne zabawy, grzybobranie i spotkania koleżeńskie.

Niebagatelny wpływ na tworzenie tej wspaniałej atmosfery miał pierwszy i długoletni dyrektor naszej szkoły p. Tadeusz Kata, któremu życzę wszystkiego najlepszego. Tą drogą składam również najlepsze życzenia obecnie pracującym i byłym pracownikom szkoły, uczniom i absolwentom.

Wojciech Bohdanowicz